Obowiązkowe alkomaty bronią w walce z plagą, której nie ma

Obowiązkowe alkomaty bronią w walce z plagą, której nie ma

Obowiązkowe alkomaty bronią w walce z plagą, której nie ma
Źródło zdjęć: © fot. policja.pl
Mariusz Zmysłowski
09.01.2014 13:20, aktualizacja: 08.10.2022 09:48

Rząd Donalda Tuska chce wprowadzić obowiązek posiadania alkomatu w każdym samochodzie, by walczyć z plagą pijanych kierowców. Z plagą, której nie ma.

Rząd walczy

Obowiązkowe alkomaty to tylko jeden z elementów pakietu rozwiązań, który ma być bronią w walce z pijanymi kierującymi. Wśród planowanych zmian w prawie znalazł się między innymi zapis o karze finansowej wynoszącej 5 tys. zł dla każdego złapanego po raz pierwszy za kierownicą z 0,5 promila alkoholu w wydychanym powietrzu. Do tego prawo jazdy takiemu kierującemu zostanie odebrane na okres do 15 lat. Kolejny raz będzie kosztował już 10 tys. zł i groził utratą uprawnień do prowadzenia pojazdu na ponad 15 lat. Dane osób jeżdżących pod wpływem alkoholu będą podawane do wiadomości publicznej.

Donald Tusk liczy również na znacznie ostrzejsze traktowanie przez sądy jadących na podwójnym gazie. Premier chciałby widzieć więcej wyroków bezwzględnego więzienia, a mniej tak częstych obecnie kar w zawieszeniu. By potencjalne konsekwencje były dla kierowców jeszcze większe, rząd chce również zmiany statusu jazdy bez uprawnień z wykroczenia na przestępstwo. Ma to zapobiegać powrotowi za kierownicę osób, którym odebrano prawo jazdy.

Na koniec alkomaty, które wzbudziły najwięcej kontrowersji. Rząd chciałby, żeby w każdym samochodzie obowiązkowo znalazł się alkomat, podobnie jak np. gaśnica. Donald Tusk twierdzi, że w ten sposób chciałby ograniczyć liczbę ludzi, którzy nie wiedzą, że wciąż są pod wpływem alkoholu, a siadają za kierownicę.

Sprzedam alkomat!

Na razie „plagi” pijanych kierowców nie powstrzymano, ale już udało się wywołać poruszenie na rynku alkomatów. Ceny tych urządzeń jeśli jeszcze gdzieś utrzymują się na poziomie z ubiegłego roku, to już wkrótce się zmienią, jak u większości sprzedawców. Jeśli szukaliście pomysłu na biznes, to rząd właśnie podsunął go Wam na tacy. Importerów alkomatów czeka teraz gorący okres.

Niestety w praktyce może się okazać, że większość osób kupi możliwie tanie urządzenia o wątpliwej dokładności pomiaru. Trzeba się więc zastanowić, czy w związku z tym nie jest lepszy brak informacji niż dezinformacja. Może dojść do tego, że „wczorajszy” kierowca dmuchnie w alkomat, ten pokaże wynik pozwalający na jazdę i niczego nieświadomy człowiek z pełnym przekonaniem, że wszystko robi zgodnie z prawem, ruszy w drogę. Później jakość taniego alkomatu zweryfikuje policja w trakcie kontroli. W takiej sytuacji pozostanie coś poza zaskarżeniem producenta? Niewykluczone w takim razie, że na nowym przepisie zyskają tylko importerzy i producenci alkomatów oraz punkty przeprowadzające kalibrację urządzeń.

Plaga, której nie ma

Jest jeszcze jeden aspekt całej sytuacji, o którym nikt nie wspomina. Jak słusznie zwrócił uwagę Krzysztof Kolany z bankier.pl, plagi pijanych kierowców nie ma. Kolokwialnie rzecz ujmując, media robią nas w konia. Faktycznie w ostatnim czasie doszło do kilku fatalnych w skutkach wypadków i pozostaje współczuć bliskim ofiar, a jednocześnie mieć nadzieję, że sprawiedliwości stanie się zadość i że sprawcy zostaną odpowiednio surowo ukarani. Nie zmienia to jednak faktu, że statystyki wskazują na ciągłą redukcję liczby kierujących na podwójnym gazie.

W 2013 roku policja przeprowadziła 8,8 mln kontroli trzeźwości, czyli blisko trzy razy tyle co jeszcze dekadę temu, z czego tylko 162 090 osób było nietrzeźwych. 43 proc. z nich to rowerzyści. Chociaż liczba badań wzrosła znacznie w ciągu ostatnich lat, to wcale nie stało się tak z liczbą nietrzeźwych kierujących zatrzymanych przez policję. Rok temu było ich 171 020, a dwa lata wcześniej 183 488. Mając na uwadze rosnącą liczbę kontroli, można wnioskować, że sytuacja na drogach znacznie się poprawiła.

Konsekwencje w statystykach są nietrudne do przewidzenia. Wraz ze spadkiem liczby nietrzeźwych kierowców na drogach zmalała też liczba wypadków spowodowanych przez osoby prowadzące na podwójnym gazie. W 2013 roku było ich 2101. Śmierć poniosło w nich 265 osób, a 2726 zostało rannych. To tragiczne statystyki, ale jednocześnie wyraźnie lepsze niż jeszcze kilka lat temu. W 2000 roku doszło do 5243 wypadków, w których życie straciło 676 osób, a 7247 zostało rannych.

Pierwsze sukcesy już wkrótce

Co będzie dalej? Oczywiście ogromny sukces rządu i puste portfele kierowców. Jakiś czas po wprowadzeniu przepisów możemy spodziewać się pierwszych podsumowań skuteczności planu redukcji liczby nietrzeźwych na drogach. Zostaną przedstawione znakomite statystyki, które tak naprawdę poprawiają się już od wielu lat, ale o tym nikt nie wspomni. Rząd z uśmiechem na twarzy pokaże, jak skuteczny był plan, a kierowcy z nostalgią wspomną zaoszczędzone kilkaset złotych, które musieli wydać na alkomat i jego kilkukrotną kalibrację.

Oczywiście jestem za tym, by surowo karać ludzi prowadzących pod wpływem alkoholu bez względu na to, czy jadą na rowerze czy samochodem, bo stwarzają zagrożenie nie tylko dla siebie, ale też dla innych uczestników ruchu. Jednak wprowadzanie obowiązku posiadania alkomatu, z którego stanowiący największe zagrożenie kompletnie pijany kierowca i tak nie skorzysta, uważam za metodę walki z „plagą” o raczej niskiej potencjalnej skuteczności. Wystarczy spojrzeć, jak realizowany jest obowiązek wożenia w aucie gaśnicy. Każdy ma możliwie najmniejszą, żeby nie zajmowała za dużo miejsca. Mało kto jest jednak świadom tego, że takim maleństwem można zgasić najwyżej grilla, a nie pożar samochodu.

Źródło artykułu:WP Autokult
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (12)