Nie tylko Volkswagen - największe afery spalinowe w historii motoryzacji

Nie tylko Volkswagen - największe afery spalinowe w historii motoryzacji

Nie tylko Volkswagen - największe afery spalinowe w historii motoryzacji
Aleksander Ruciński
13.02.2017 12:07, aktualizacja: 14.10.2022 14:17

Afera spalinowa, która wybuchła we wrześniu 2015 roku w Volkswagenie, była pierwszym wydarzeniem tego typu, na tak dużą skalę. Bez wątpienia Dieselgate mocno nadszarpnęła wizerunek koncernu jak i szeroko postrzeganej, spalinowej motoryzacji. Warto jednak podkreślić, że Volkswagen nie był pierwszą firmą, która dopuściła się poważnych manipulacji. Poznajcie historię największych afer spalinowych.

Cadillac (1995)

Mogłoby się wydawać, że Ameryka, będąca mekką wielkich, paliwożernych silników, nie przywiązuje większej wagi do ekologii. Przez długi czas, dawno temu, faktycznie tak było. Nigdy jednak nie można było zarzucić Amerykanom, braku poszanowania dla praw konsumenckich oraz pociągania do odpowiedzialności firm, dopuszczających się oszustw. Właśnie dlatego zdecydowana większość afer spalinowych wybuchła w USA.

Jednym z pierwszych, poważnych skandali związanych z emisją spalin, okazała się sprawa Cadillaca, która ujrzała światło dzienne na równe 20 lat przed wybuchem dieselgate, bo w 1995 roku. Problem dotyczył 470 000 luksusowych sedanów Cadillaca, wyprodukowanych w latach 1991-1995. Wśród nich znalazły się takie modele jak DeVille, Seville, Eldorado i Fleetwood.

Wszystkie zostały wyposażone w potężny, 4,9-litrowy silnik V8 o znacznej emisji spalin. Amerykańscy inżynierowie zadbali o oprogramowanie, pozwalające zmieścić się w normach. Problem w tym, że jak się później okazało, systemy mające na celu ochronę środowiska, ulegały dezaktywacji, gdy kierowca włączał klimatyzację. W praktyce większość ówczesnych Cadillaców, jeździła ze stale wyłączonymi systemami obniżającymi emisję spalin, znacząco przekraczając założone normy.

Jak nietrudno się domyślić, rozwiązanie stosowane przez Cadillaca nie zostało uznane za zgodne z prawem. Choć firma broniła się występowaniem nieprecyzyjnych przepisów i możliwością ich niejednoznacznej interpretacji, ostatecznie musiała zapłacić 45 mln dolarów (dziś to około 180 mln zł), z czego 11 mln przekazano na poczet grzywien, a pozostałe 34 mln spożytkowano na modyfikacje wadliwych pojazdów, mające sprawić, że będą one spełniać wymogi prawne i mieścić się w normach emisji spalin.

Honda (1998)

Obraz

Choć benzynowe silniki Hondy słynęły w latach 90. z niezawodności i wysokiej kultury pracy, występowały pewne nieprawidłowości, które Japończycy starali się ukryć za wszelką cenę. Niektóre jednostki borykały się z chwilowym brakiem iskry na jednym z z cylindrów. Skala problemu nie była duża, a większość kierowców, nawet go nie dostrzegała, do momentu zapalenia się kontrolki informującej o problemach z silnikiem.

Honda zdecydowała się na najprostszy sposób rozwiązania, a właściwie ukrycia nieprawidłowości, zwiększając tolerancję komputera sterującego pracą silnika na błędy. W praktyce użytkownicy nie otrzymywali informacji o problemie z silnikiem. Co gorsza, nieprawidłowe działanie jednostki wiązało się ze zwiększoną emisją spalin. Oszustwa szybko wyszły na jaw, w wyniku czego, budżet japońskiej marki znacząco się uszczuplił.

Amerykańskie władze nałożyły na producenta grzywnę w wysokości 12,6 mln dolarów. Dodatkowo producent musiał wyłożyć 4,6 mln dolarów na ekologiczne projekty, mające pomóc w poprawie stanu środowiska naturalnego. Pozostałe pieniądze przeznaczono na usunięcie problemu z silnikiem i komputerem sterującym oraz zadośćuczynienia dla klientów. Mogli oni liczyć m.in. na gwarancję wydłużoną do 14 lat! Ostatecznie bilans strat Hondy zamknął się kwotą 267 mln dolarów (dziś to ponad 1 mld złotych)

Hyundai i Kia (2014)

Obraz

Przykład Hyundaia i Kii pokazuje, jak łatwo można wpaść w sidła amerykańskiego prawa. Koreańczycy w przeciwieństwie do większości producentów oskarżanych w aferach spalinowych, nie manipulowali bezpośrednio przy napędach swoich aut, a jedynie prowadzili dość agresywny i nie do końca zgodny z prawdą marketing.

Jak uznała amerykańska agencja do spraw środowiska (EPA), Hyundai i Kia wprowadzali swoich klientów w błąd, przedstawiając nieprawdziwe wyniki średniego spalania. Rozbieżności pomiędzy danymi katalogowymi, a rzeczywistością to norma we współczesnej motoryzacji. Sprawie koreańskich marek przyjrzeli się jednak specjaliści, którzy udowodnili, że obydwie firmy stosowały procedury testowe niezgodne z amerykańskim prawem, a następnie publikowały dane dotyczące spalania, które znacząco odbiegały od wyników osiąganych później przez klientów.

Wraz z nagłośnieniem problemu, niezadowolonych klientów zaczęło przybywać. Koreańczycy przyznali się do błędu i wprowadzili nowe procedury testowe, które mają być bardziej miarodajne. Niestety nie uchroniło ich to przed grzywną oraz rekompensatami dla klientów, którzy twierdzili, że podawane spalanie stanowiło główne kryterium zakupu, więc zostali oszukani. Skończyło się na 100 mln dolarów dla władz USA i 200 mln na rekompensaty dla właścicieli. Łącznie budżet Kii i Hyundaia stopniał o 300 mln dolarów, co stanowi równowartość 1,2 mld złotych.

Mitsubishi (2016)

Obraz

Skandal w Mitsubishi wyszedł na jaw kilka miesięcy po wybuchu Dieselgate i choć nie przyćmił niemieckiej afery, odbił się mocnym echem w świecie motoryzacji. Podobnie jak Kia i Hyundai, japoński producent sztucznie zaniżał spalanie swoich aut. Nie ograniczał się jednak wyłącznie do podawania nieprawdziwych danych, lecz dopuścił się także manipulacji podczas procedur testowych.

Problem dotyczył 625 000 pojazdów stworzonych na rynek japoński. Były to tzw. kei cary, czyli małe, zwarte auta z małolitrażowym napędem. Mitsubishi przyznało, że zaniżało spalanie, aby umożliwić homologowanie aut jako kei cary. Są one bowiem niżej opodatkowane niż typowe auta. Modele objęte manipulacją ze strony Mitsubishi to eK Wagon i eKSpace oraz produkowane dla Nissana Dayz i Dayz Roox. Co ciekawe, to właśnie pracownicy Nissana wykryli nieprawidłowości.

W związku z nieprawidłowościami, Mitsubishi poniosło straty o wartości około 480 mln dolarów. Na tę sporą kwotę złożyły się odszkodowania dla poszkodowanych klientów, w wysokości od 30 do 100 tys. jenów, czyli od około 1100 do 3800 zł na osobę. Mitsubishi zobowiązało się także do pokrycia różnic wynikających z utraty ulg podatkowych.

Jakby tego było mało, japoński urząd konsumencki ogłosił właśnie, że Mitsubishi musi zapłacić grzywnę w wysokości 4,7 mln dolarów, co dodatkowo nadszarpnie budżet marki. Warto wspomnieć, że afera związana z zaniżaniem spalania doprowadziła do pogorszenia sytuacji Mitsubishi do tego stopnia, że byli oni zmuszeni sprzedać 34 procent swoich udziałów Nissanowi.

Volkswagen (2015)

Obraz

Niekwestionowany król afer spalinowych. Koncern Volkswagena bez wątpienia w pełni zasłużył na takie miano. O tzw. Dieselgate napisano już wiele. Konsekwencje nielegalnych działań ciągną się za Volkswagenem i jego klientami do dziś. Wciąż trwają akcje serwisowe mające na celu przywrócenie właściwych wartości emisji spalin. Klientom wypłacane są odszkodowania i zadośćuczynienia, choć niestety nie wszystkim.

Od wybuchu afery w Volkswagenie minęło prawie półtora roku. Mimo to poszkodowani klienci z Europy nie otrzymali żadnej rekompensaty i nic nie wskazuje, aby miało się to zmienić. Dieselgate, podobnie jak większość afer spalinowych, wybuchła w USA, gdzie została potraktowana poważnie. Tamtejsi klienci zostali udobruchani we właściwy sposób, a wobec koncernu wyciągnięto odpowiednie konsekwencje. W tym momencie należałoby powrócić do pierwszego akapitu i przypomnieć o przepaści w podejściu do poszkodowanych klientów, jaka istnieje pomiędzy USA a Europą.

Afery spalinowe to nic nowego. Były, są i będą tak długo, jak długo przetrwają silniki napędzane paliwami kopalnymi. Nie da się ukryć, że za taki stan rzeczy odpowiadają przede wszystkim władze, które sukcesywnie śrubują normy emisji spalin do poziomu, który dla zdecydowanej większości producentów jest nieosiągalny przy wykorzystaniu legalnych sposobów na rozwój w określonym czasie. Nie zamierzamy w ten sposób nikogo bronić, lecz każdy kij ma dwa końce. Analizując historię największych afer spalinowych nie można jednak oprzeć się wrażeniu, że każdy producent oszukuje w mniejszym lub większym stopniu, lecz nie wszystkim to udowodniono.

Źródło artykułu:WP Autokult
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (17)