Egzamin na prawo jazdy w przyszłości

Egzamin na prawo jazdy w przyszłości

Egzamin na prawo jazdy w przyszłości
Źródło zdjęć: © (c) morguefile
KDK
26.07.2016 17:30, aktualizacja: 01.10.2022 22:23

Z modelu na model w samochodach montowane jest coraz więcej elektroniki „naprawiającej” zachowanie kierowcy. Coraz bliżsi jesteśmy momentu wprowadzenia samochodów autonomicznych. W konwencji fikcji literackiej o tym jak będzie w przyszłości wyglądał egzamin na prawo jazdy.

  • Dziadku, dlaczego mam się tego wszystkiego uczyć? Ja chcę tylko prawo jazdy, a nie uruchomić dopiero co kupiony telewizor. Pamiętasz jak kupiłeś i nie wystarczyło mi weekendu żeby ci wszystko wytłumaczyć, a i tak wyszło że sam musiałem konfigurować? Nie chwaląc się, mnie to przynajmniej poszło „z górki” i już po 6 godzinach mogliśmy oglądać programy.
  • Taa, pamiętam. Ale tak w zasadzie to o co jojczysz?
  • Jestem już dorosły, mam przecież 18 lat, a każecie mi się uczyć tych wszystkich przepisów. Dlaczego?
  • Z głupoty
  • Jak to z głupoty? Mojej?
  • Nie, ludzi. Taki zinformatyzowany jesteś, a nie potrafisz sobie wyszukać w internecie „głupota ludzi”?
  • Szukałem, ale wyskakują mi tylko osiągnięcia i wynalazki ludzi. A to, że postanowili ukryć zasoby węgla zamieniając go na prąd, bo prądu nie widać i będzie łatwiejszy do ukrycia. Albo, że postanowili zbudować baseny termalne tylko okazało się, pod koniec budowy, że w okolicy nie ma gorących źródeł. Czy też jak jeden z piłkarskich klubów ekstraklasy w Polsce, chciał zatrudnić piłkarza spoza Unii Europejskiej i musiał dać ogłoszenie do Urzędu Pracy. Dopiero jak okazało się że w zasobach Urzędu nie mają człowieka na proponowane przez nich stanowisko, mógł zatrudnić tego którego chciał. Jaki to ma wpływ na obecny kształt egzaminów na prawo jazdy?
  • To? Żadnego.
  • Więc o co chodzi?
  • Jesteś w stanie usiąść w tym co masz na sobie? Czy jak usiądziesz to klejnoty wbiją ci się do gardła i nie będziesz mógł oddychać?
  • … jestem
  • To siadaj, bo żebyś zrozumiał trochę będę się musiał nagadać i słuchaj. Nie tak dawno temu samochód służył nie tylko do przemieszczania się z punktu do punktu. Kierowanie sprawiało radość i miałeś przekonanie że to ty nim kierujesz, a nie on tobą. A ponieważ człowiek omylny jest, ludzie mieli stłuczki i kolizje. Zaczęła przy tym rosnąć liczba aut i kierowców. Analogicznie było coraz więcej wypadków. Ponieważ ludzie byli przeświadczeni o swoich niebywałych umiejętnościach, a do tego leniwi, nie dokształcali swojej techniki jazdy. Po co mieli to robić, skoro – w ich przeświadczeniu – byli doskonali w kierowaniu. Na razie wszystko jasne?
  • Jasne. Dziadek, ciągniesz dalej z tą opowiastką.
  • Skoro ludzie nie chcieli się uczyć, producenci samochodów zaczęli wymyślać coraz to nowe systemy „naprawiające” błędy kierujących. I tak pojawiły się te wszystkie elektroniczne kagańce i wspomagacze. Wtedy już nie wiedziałeś czy to ty kierujesz autem, czy ono tobą. Obierałeś tylko kierunek i jechałeś. Niestety wraz z wprowadzaniem coraz to nowszych elektronicznych „pastuchów”, ludzie zaczęli jeździć jeszcze gorzej. Wygrało przeświadczenie że auto „zrobi za ciebie wszystko”. Tak oto narodził się plan stworzenia samochodów autonomicznych.
  • Pamiętam. Ojciec takie miał.
  • Dokładnie. To miała być rewolucja na miarę udowodnienia że ziemia jest okrągła, a nie płaska. I po części była. Lawina tak naprawdę ruszyła jak jeden z producentów oświadczył że bierze całą odpowiedzialność za wypadki spowodowane przez jego samochody. Ludzie masowo zaczęli zmieniać dotychczas posiadane auta na autonomiczne. Jak już okazało się że praktycznie wszyscy takimi jeżdzą zmienili sposób egzaminowania na prawo jazdy.
  • Na taki jak obecnie?
  • Nie no proszę cię. Siedź, oddychaj i się nie odzywaj. Potrafisz?
  • Jak mogę oddychać to potrafię, tylko powiedz jak wtedy wyglądał egzamin.
  • Łączyłeś się przez połączenie wideo z ośrodkiem egzaminacyjnym i musiałeś wykonywać polecenia wydawane przez egzaminatora. Pokazać dowód żeby sprawdził czy jesteś pełnoletni. Potem na wyświetlonym slajdzie pokazać gdzie jest przód, a gdzie tył auta. Na koniec podnieść najpierw prawą, a potem lewą rękę. Nie na odwrót, bo byś nie zdał. Tyle było potrzebne żeby zdać egzamin na prawo jazdy.
  • Eee, to do takiego mógłbym z marszu podejść. Dlaczego go zmienili?
  • Dojdziemy i do tego. Ale po kolei. Nastały czasy gdzie samochód autonomiczny stał się powszechny. Żeby z niego korzystać wystarczyło mieć w zasadzie tylko palec, którym po wejściu do auta wpiszesz gdzie chcesz jechać i zatwierdzasz. Pojazd wtedy sam ustalał najlepszą drogę oraz bezpiecznie i zgodnie z przepisami cię tam dowoził. W markach premium nawet nie musiałeś wyciągać rąk z kieszeni. Wsiadałeś, mówiłeś gdzie chcesz jechać i … tyle było twojego zaangażowania w kierowanie autem. Okazało się wtedy również, że niektóre zawody przestały być potrzebne. Padły firmy taksówkarskie, bo nikomu już nie był potrzebny kierowca z samochodem. Obojętnie czy trzeźwy, pijany czy z syndromem „dnia wczorajszego” mogłeś wypożyczyć sobie auto, które samo bezpiecznie dowiozło cię pod wskazany adres. Przestały istnieć firmy szkolące przyszłych kierowców, bo nie było kogo szkolić i przygotowywać do egzaminów. Firmy transportowe również zauważyły możliwość obniżenia kosztów prowadzonej przez siebie działalności i wraz z wprowadzaniem autonomicznych samochodów ciężarowych coraz więcej dotychczasowych kierowców traciło zatrudnienie. Równocześnie ludzie zaczęli zauważać, że to co do tej pory było ciekawe i wygodne, nie dawało frajdy, a wręcz było uciążliwe. Poruszając się takim samochodem nie miałeś wpływu nawet gdzie skręci. Staliśmy się swoistego rodzaju więźniami w swoich własnych pojazdach. Ludzie zaczęli szukać alternatyw. I tak odkryli na nowo poruszanie się motorami. Nagle okazało się że niesamowitą radość sprawia kierowanie i stanowienie którą drogą jechać. Niekoniecznie najkrótszą i niekoniecznie najszybszą. Pojawiły się naciski na producentów aut żeby dali większą swobodę posiadaczom samochodów. Niestety większa swoboda oznaczała możliwość popełnienia przez nich błędów. Przełomem i pojawieniem się nowego sojusznika w naciskach na producentów stały się pieniądze. Okazało się że państwom zaczęło ich brakować. Ludzie nie łamali przepisów i tym samym nie było z tego tytułu dochodów, a w samej tylko Polsce bywały lata gdzie wystawiali mandaty na sumę paru miliardów rocznie. Tym samym zrobiła się duża wyrwa w budżetach większości państw. Kiedy społeczeństwa wraz z rządami swoich państw wspólnie zaczęły naciskać na producentów, te nie miały już wyjścia. Zaczęły produkować z powrotem samochody w których to kierowca miał decydujący wpływ na jego poruszanie się. Tak oto historia zatoczyła krąg. Stąd też teraz mamy taki, a nie inny kształt egzaminów. Więc siadaj do tego swojego symulatora holograficznego i ucz się, bo nie będę woził twojego szacownego pupska w nieskończoność.
Źródło artykułu:WP Autokult
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1)