Obiecanki rządu PO i czekające nas korki na autostradach
W zeszłym roku rząd kierowany przez Donalda Tuska otwierał bramki na autostradach pod naciskiem kierowców narzekających na ogromne korki, zwłaszcza na trasie nad morze. Obiecano radykalne zmiany i na tym się skończyło.
Radykalne zmiany w systemie poboru opłat obiecała Elżbieta Bieńkowska pełniąca wówczas funkcję ministra infrastruktury. Miały zniknąć bramki ze szlabanami i manualnym poborem opłat, a na ich miejscu miał powstać system elektroniczny, który znacznie przyspieszyłby przejazd autostradą. System miał być gotowy w 2016 roku, a w tym roku miał ruszyć system pilotażowy na autostradzie A1, co już teraz mogłoby ułatwić wyjazd nad morze.
Nikogo nie zdziwi pewnie fakt, że żadnego systemu elektronicznego nie będzie, przynajmniej w najbliższym czasie. Potwierdziła to rzeczniczka spółki GTC, która zarządza autostradą A1. Rząd nie robi nic w tym kierunku. Zamiast tego, zostaną postawione trzy nowe bramki w okolicach Torunia, a pod Gdańskiem dwie kolejne z automatycznym wydawaniem biletów, które nieznacznie skrócą czas przejazdu, ale i tak zapowiada się powtórka z zeszłego roku.
Rząd prawdopodobnie planuje jedynie podobną do ubiegłorocznej akcję podnoszenia szlabanów, zwłaszcza w okresie przedwyborczym, oczywiście kosztem wszystkich podatników. Latem za „bezpłatny przejazd” autostradą A1 wszyscy zapłaciliśmy ok. 20 mln zł. Podobno właśnie tyle samo kosztowałoby wdrożenie systemu elektronicznego na odcinkach koncesyjnych.